poniedziałek, 29 marca 2021

Need For Speed The Run krótka opinia

Dużo ostatnio było na temat PS, więc tym razem postanowiłem napisać coś o produkcji, którą ograłem na PC. Notabene to właśnie do grania na komputerze mam największy sentyment, wszakże tam zaczęła się moja gamingowa przygoda (PC Master Race!). No ale, żeby nie było tak do końca PCMR, to grałem na padzie od X360.


Na NFS The Run natchnęło mnie oglądając na YouTube film Bongusia o PS3, w którym to opowiadał jak to na przegrzewającej PS3 Slim grał w The Run przy otwartym oknie w zimie. Brzmiało to niczym kiepski thriller, lecz ja bardziej zwróciłem uwagę na czas jaki poświęcił na przejście gry, czyli 2-3 godziny. Pomyślałem, że czemu nie, spróbuję, zwłaszcza, że mam ją w bibliotece Origin (Nie, nie, nie będę kupował tej gry na PS3).

Pomimo tego, że gra ma 10 lat, nie wygląda tragicznie. Jest trochę nadgryziona zębem czasu, ale nie kole w oczy. Może to za sprawą engine Frostbite (ten sam co w przypadku Battlefield'a 3). Fabularnie to niestety dno - uciekamy przed mafią, nagle spotykamy jakąś laskę, która proponuje nam 2 bańki za to, że ukończymy dla niej na pierwszej pozycji wyścig ze wschodniego wybrzeża stanów do Nowego Jorku. Po drodze oprócz wyścigów czeka nas kilka przerywników z akcjami QTE, gdzie uciekamy przed mafią lub policją. 


Całość trwa co prawda 2,5 godziny, ale gra nie zlicza etapów które powtarzamy, więc całkowita rozgrywka będzie dłuższa. Ja osobiście osiągnąłem wynik 5 godzin na liczniku Origin. W każdym razie to trochę mało jak na grę NFS. W Hot Pursuit Remaster na Switch'u mam już 11 godzin, a ukończyłem może trochę ponad połowę gry.

Podobał mi się natomiast gameplay. Gra jest szybka, zręcznościowa (etap gdzie spadają lawiny jest fenomenalny), ma super fury, silniki aut ryczą przepięknie a poczucie prędkości jest świetne. Smaczku dodają kraksy rodem z Burnout'a (zresztą tego Need For Speed'a robili ci sami ludzie).

Grę skończyłem w trzech podejściach, niemniej jednak bawiłem się bardzo dobrze i przyjemniej. Jako całkowicie nieistotny spin off serii, gra jest ok. W sam raz na jeden weekend do piwka.



poniedziałek, 22 marca 2021

Czemu Nintendo Switch Lite jest lepszy od zwykłego Switcha?

Internet pełen jest opinii o tym dlaczego Nintendo Switch jest dużo lepsze od swojego młodszego brata w wersji lite. Ja postaram się odwrócić tę modę i podejdę do tematu od drugiej strony - dlaczego warto kupić Nintendo Switch Lite a nie pełnego Switcha? 

1. Lite jest znacznie tańszy. Podczas gdy pełnoprawny Switch to koszt ok. 1300-1500 złotych, Lite'a możemy już zdobyć za 700-900 złotych. Różnica więc wnosi średnio około 40%. Oczywiście kosztem tego tracimy tryb docka i wszystkie związane z tym niedogodności, niemiej jednak w trybie przenośnym nawet zyskujemy.

2. A dlaczego zyskujemy? Ekran jest odrobine mniejszy, dzięki czemu jest wyraźniejszy. Dodatkowo muszę przyznać, że posiadam zarówno Switcha jak i Switcha lite, a na tym drugim zdecydowanie lepiej gra się w trybie przenośnym, ponieważ dużo wygodniej się go trzyma i ręce mniej się męczą przy długotrwałej grze na co mają wpływ jego gabaryty.

3. Jest lżejszy i mniejszy, co dla trybu przenośnego jest to zdecydowany uzysk. Zmieści się w kieszeni, podczas gdy większy brat nie. Dla niektórych zaletą mogą być też wersje kolorystyczne w jakich dostępny jest Lite.

Jasne można mówić, że nie odepniemy joy-con'ów, że jest to pozbawiony pierwotnych idei Switcha twór, jednak jeżeli ktoś gra tylko sam i w dodatku mobilnie, bądź szuka uzupełnienia dla konsoli czy PC, to według mnie nie ma lepszego wyboru niż Nintendo Switch w wersji Lite!


Na zakończenie dodam, że 3 marca tego roku Switch skończył 4 lata i doczekał się póki co 3 wersji: V1, V2 oraz Lite. Tymczasem plotek w sieci o nowszym modelu pojawia się coraz więcej.