niedziela, 25 czerwca 2017

Czym gra Mad Max (2015) podbiła moje serce?

Mad Max nie jest grą, która wielu osobom nie przypadnie do gustu. Jest mega powtarzalna, monotonna, a wątek fabularny jest kiepski i krótki. Jednak jest w niej coś co mnie do niej przyciąga – klimat.
Właśnie za sprawą tego ostatniego raz na jakiś czas biorę pada w dłoń i odpalam Maxa, bo nie mogę z Maxem przebywać częściej – jak wspomniałem na wstępie jest powtarzalny. Jeśli jednak dawkujemy go odpowiednio – od tak godzinka rozpierduchy po pracy, to wszystko jest ok. Tak, rozpierduchy, bo Max niszczy dosłownie wszystko, nie bawi się w pół środku i od razu wchodzi wszędzie z pełnej rury. No może poza kilkoma sojusznikami, a to dlatego, że oni mogą JEMU pomóc a nie odwrotnie.
W samej grze mamy nędzy wątek fabularny – od to Maxowi gwizdnęli furę i chce się teraz zemścić, a owa zemsta polega oczywiście na rozwałce. Niszczymy bazy, straszaki, konwoje, bijemy się z bandytami i… ulepszamy Maxa oraz jego furę. W tym ostatnim pomaga nam garbaty dziwoląg, który pragnie stworzyć swoje motoryzacyjne magnum opus. Do ulepszeń potrzebny nam złom, który pozyskujemy z rozwałki i tak koło się zamyka.
Walka z antagonistami jest przyjemna, płynna niczym taniec baletnicy – cios, blok, cios, blok. Jest wzorowana na walce z gier z nietoperzem, która skądinąd była zrealizowana bezbłędnie. Warto wspomnieć, że Max walczy głównie wręcz, ewentualnie bronią białą, którą gdzieniegdzie znajduje. Broń palna organiczna się do kilku strzałów z obrzyna.
Grafika Maxa jest w porządku. Uczucie prędkości potęguje blur, piaskowe burze są widowiskowe a obraz apokalipsy jest poprawny aż do bólu. Z oprawy technicznej mogę się przyczepić tylko do muzyki, której praktycznie nie ma, ale cóż… w końcu jest to świat po zagładzie.

Ostatnią grą dotykająca Mad Maxa, którą pamiętam był Mad Max na pegazusa. Gra była beznadziejna, a pomimo wszystko grało się w nią, bo tam także czuć było pustynny klimat pustkowia. A temat apokalipsy czy to w literaturze, grach czy filmach był zawsze mi bliski. Może dlatego Mad Max, który zbiera średnie recenzje tak bardzo mi przypadł do gustu.