wtorek, 8 sierpnia 2017

Mass Effect Andromeda - wrażenia

Postanowiłem wybrać się do galaktyki Andromedy, co też ułatwiło mi EA udostępniając 10 godzinną wersję próbną ostatniego Mass Effecta na platformie Origin.
Uniwersum Mass Effecta jest mi dobrze znane, ponieważ grałem we wszystkie części. Od lat widzę stopniowe uproszczenia w serii. Trzecia część odrzuciła w zasadzie idee RPG i skupiła się na strzelaninie, ale wydaje mi się, że w Andromedzie jest jeszcze gorzej. Rozwój postaci jest bardzo ograniczony, wybieramy jedynie umiejętności, a w przypadku naszych towarzyszy możliwości rozwoju są jeszcze węższe. Dodatkowo uproszczenie dialogów między postaciami sprowadza się już raczej do znaczenia przekazu i zdania kontekstowego, a po wyborze protagonista i tak mówi co mu się podoba.
Andromeda działa na silniku znanym z ostatnich odsłon Battlefieldów, jednak pomimo tego grafika nie powala na kolana (Co prawda grałem na ustawieniach auto, zważywszy na leciwość mojego PC). Miałem też mieszane uczucia odnośnie animacji postaci – ich ruchy wydawały mi się strasznie drętwe, jakby była to gra niskobudżetowa.
Moim ostatnim zarzutem są kiepsko zaprojektowane, nudne questy, przez co wrażenie biegania z punktu A do punktu B jest potęgowane.
Mimo wszystko jest kilka aspektów, które oceniam pozytywne. Przede wszystkim klimat, może fabuła nie jest wydumana, ale początek – statek pełen kolonistów, nowa galaktyka, uniwersum Mass Effect – to wszystko składa się na niesamowity klimat.

Z pierwszej odsłony ME zapamiętałem dwie rzeczy – bardzo dobry RPG z elementami FPS oraz cholerne zbieranie surowców (trzeba było lądować na każdej planecie i biegać za surowcami). W Andromedzie można zbierać surowce z planet galaktyk nie lądując na nich, lecz poprzez wysłanie sondy. Bardzo przypadła mi ta forma, jednak nie jestem pewien, czy takie rozwiązanie było już dostępne w ME3.
Pomimo średniej grafiki, gra jest dobrze zoptymalizowana. Płynnie działała na moim czteroletnim pececie. Wspominam o tym, ponieważ po premierze pojawiło się sporo głosów, że gra jest kiepsko zoptymalizowana. Ciężko mi powiedzieć czy były ty pojedyncze problemy, czy poprawki zmieniły sytuację.
Ukończenie triala zajęło mi 3 godziny, bo oprócz ograniczenia czasowego EA wprowadziło także ograniczenie fabularne (zapewne całą grę dałoby się ukończyć w 10 godzin). W pewnym momencie gry dostałem komunikat, że aby kontynuować rozgrywkę muszę zakupić pełną wersję, nie stracę nawet postępu w grze.
Czy wersja próbna mnie przekonała do zakupu pełnej? Nie! Gra jest mocnym średniakiem, a ja mam pełno tytułów z tak zwanej „kupki wstydu”. Wolę poświęcić ten czas, którego notabene mam niewiele, na inne gry. W dodatku cena gry nadal jest zbyt wysoka (119 złotych za wersję PC) to za dużo w stosunku do tego co oferuje gra.



poniedziałek, 10 lipca 2017

Youtube na słabym komputerze

Używanie ostatnimi czasy netbooka skłoniło mnie do poszukania sposobu na płynne odtwarzanie filmów z youtube. Atom N455 nie daje sobie rady z wideo w rozdzielczości 360p odtwarzanym w chrome. Co prawda po kilkunastu sekundach film jest odtwarzany już komfortowo, to co pewien czas dalej występują chwilowe przerwy w płynności.
Czemu tak się dzieje? Na powód składa się wiele czynników: słaby procesor, obciążenie przez przeglądarkę, wyświetlane na youtube reklamy we flash oraz adnotacje i interfejs portalu (również w technologii flash). Reklamy można zablokować adblock’iem, ale on niestety także obciąża CPU i RAM, więc de facto wychodzi na to samo.
Proponuje zatem dwa inne sposoby na odtwarzanie filmów z yt:

1. Używanie VLC

Plik>otwórz strumień w sieci…

Tu wklejamy link do filmu znajdującego się na youtube.


Wcześniej jednak warto ustawić odpowiednią jakość odtwarzanego wideo z youtube. W tym celu klikamy na: 
Narzędzia>Preferencje>W lewym dolnym rogu okienka zaznaczamy uprawnienia pełne>Wejście / Kodeki>Preferowana rozdzielczość ekranu>dla netbooka o rozdzielczości 1024x600 polecam akurat 360p. Generalnie im mniejsza tym lepsza wydajność na gorszym CPU, ale oczywiście idzie to w parze z jakością wyświetlanego obrazu.



2. W sieci jest pełno dostępnych narzędzie online do pobrania filmu w formacie mp4 z youtube. Wystarczy wkleić link do filmu, a następnie pobrać wygenerowany plik. Pobrane wideo odtwarzamy.



Zdaję sobie sprawę, że nie są to metody specjalnie udane, ale gdy utkwimy gdzieś ze słabym sprzętem może być to jedyny sposób na obejrzenie filmu z youtube.

niedziela, 25 czerwca 2017

Czym gra Mad Max (2015) podbiła moje serce?

Mad Max nie jest grą, która wielu osobom nie przypadnie do gustu. Jest mega powtarzalna, monotonna, a wątek fabularny jest kiepski i krótki. Jednak jest w niej coś co mnie do niej przyciąga – klimat.
Właśnie za sprawą tego ostatniego raz na jakiś czas biorę pada w dłoń i odpalam Maxa, bo nie mogę z Maxem przebywać częściej – jak wspomniałem na wstępie jest powtarzalny. Jeśli jednak dawkujemy go odpowiednio – od tak godzinka rozpierduchy po pracy, to wszystko jest ok. Tak, rozpierduchy, bo Max niszczy dosłownie wszystko, nie bawi się w pół środku i od razu wchodzi wszędzie z pełnej rury. No może poza kilkoma sojusznikami, a to dlatego, że oni mogą JEMU pomóc a nie odwrotnie.
W samej grze mamy nędzy wątek fabularny – od to Maxowi gwizdnęli furę i chce się teraz zemścić, a owa zemsta polega oczywiście na rozwałce. Niszczymy bazy, straszaki, konwoje, bijemy się z bandytami i… ulepszamy Maxa oraz jego furę. W tym ostatnim pomaga nam garbaty dziwoląg, który pragnie stworzyć swoje motoryzacyjne magnum opus. Do ulepszeń potrzebny nam złom, który pozyskujemy z rozwałki i tak koło się zamyka.
Walka z antagonistami jest przyjemna, płynna niczym taniec baletnicy – cios, blok, cios, blok. Jest wzorowana na walce z gier z nietoperzem, która skądinąd była zrealizowana bezbłędnie. Warto wspomnieć, że Max walczy głównie wręcz, ewentualnie bronią białą, którą gdzieniegdzie znajduje. Broń palna organiczna się do kilku strzałów z obrzyna.
Grafika Maxa jest w porządku. Uczucie prędkości potęguje blur, piaskowe burze są widowiskowe a obraz apokalipsy jest poprawny aż do bólu. Z oprawy technicznej mogę się przyczepić tylko do muzyki, której praktycznie nie ma, ale cóż… w końcu jest to świat po zagładzie.

Ostatnią grą dotykająca Mad Maxa, którą pamiętam był Mad Max na pegazusa. Gra była beznadziejna, a pomimo wszystko grało się w nią, bo tam także czuć było pustynny klimat pustkowia. A temat apokalipsy czy to w literaturze, grach czy filmach był zawsze mi bliski. Może dlatego Mad Max, który zbiera średnie recenzje tak bardzo mi przypadł do gustu.


piątek, 5 maja 2017

Przygody z Watomierzem

Miałem przyjemność przeprowadzić kilka testów na domowej elektronice z pożyczonym watomierzem firmy ORNO (OR-WAT-408). Wyniki były zaskakujące, ponieważ sprzęt, który rzekomo miał pobierać niewiele prądu, zachowywał się wręcz odwrotnie.
Na początek zacznę klasyką gatunku, czyli zestaw który większość z nas ma w salonie: dekoder plus TV (w moim wypadku LED 42’) plus router oraz odtwarzacz blue-ray lub dvd).

Pobór powyższego sprzętu w trybie czuwania (oprócz routera, który cały czas pracuje): 11W
Włączony TV i dekoder: 50W

W zasadzie nie ma w tym nic zaskakującego, ponieważ większość z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że urządzenia w trybie czuwania pobierają sporo prądu. Ktoś powie: „no dobra ale to tylko 11W!” Tu do akcji wkracza matematyka, bo gdy sobie policzymy ile rocznie to jest (zakładając tylko wpięcie do gniazdka i gotowość do pracy): (11x24x365)/1000=96,36kWh.
Licząc kWh po 0,61 daje to prawie 60 złotych rocznie, a cały czas mówimy tylko o gotowości do pracy.
Wniosek jest tylko jeden – zastanówmy się czy warto wyciągać te urządzenia z gniazdka (bo uważam, że ta ocena jest kwestią indywidualną), gdy ich nie używamy. To czy zależy nam na kosztach czy ekologii to już inna sprawa. Niektórzy twierdzą nawet, że gdyby wszyscy wyłączali takie urządzenia, to w Polsce można byłoby zamknąć jedną elektrownię.
A teraz trochę o komputerach, na początek stacjonarki:
i5 4440, Radeon 270X OC, 2xSSD, 1xHDD, 1xDVD-ROM
Minimalne zużycie: 40W
Idle: 75W
Internet: 100W
Gra w Wiedźmina 3: 180W
Obciążenie OCCT: 260W

Dodatkowo stałe pobory:
Głośniki 2-3W
Monitor LED 21’: 15W

Warto zwrócić uwagę, że podczas uruchamiania komputer pobiera trochę więcej prądu ok. 150-200W, przez 20-30 sekund.
Jako ciekawostka sprawdziłem starego PC:
Q6600, Geforce 9600GT, 1xHDD, 1xDVD

Idle: 100W
Internet: 130W
Stress: 170-180W
Co tylko potwierdza, że nowe podzespoły oferują lepszą wydajność przy niższym zapotrzebowaniu na energię.
Jeżeli natomiast wartości PCtów dla niektórych są zabójcze to polecam laptopa do Internetu (tylko nie netbooka, ale o tym za chwile):

Lenovo Y570 (i5 2gen, 8GB RAM, Intel 3000 – grafikę dedykowaną GT555M do testów wyłączyłem):
Idle: 14-40W
Internet: 45W
OCCT: 65-85W
Oszczędzanie energii: 14-25W – przy przeglądaniu internetu, ale procesor pracuje wtedy na taktowaniu 800MHz na rdzeń.

Na koniec wyniki netbooka. Zużywał on 30W niezależnie od tego co na nim robiłem. Przez kilka minut testu cały czas pracował na najwyższych obrotach i zużycie prądu nie spadało. Przy tym jego wydajność była koszmarna. 

środa, 19 kwietnia 2017

Starcraft dostępny za darmo!

Jego premiera miała miejsce dokładnie 28 marca 1998 roku, dodatek (Brood War) ukazał się w tym samym roku w listopadzie. Jest to jedna z tych gier, które zrewolucjonizowały świat e-sportu, a w samej Korei jest to wręcz sport narodowy. Dla mnie jest to gra dzieciństwa, setki godzin spędzone w kampanii i tysiące w LAN i battle.net.

Jakiś czas temu postanowiłem uczcić pamięć tej gry i napisać artykuł o niej. Dziś Blizzard wydał nowy patch do Starcrafta – 1.28, a dla tych którzy gry nie posiadają gra została udostępniona za darmo.
Pod linkiem: https://starcraft.com/en-us/articles/20674424 oraz dodatkowo została przypisana każdemu do konta Blizzard.
Nie będzie chyba większego bodźca do tego, aby odświeżyć sobie klasyczną produkcję, co też uczynię, chociażby dlatego, że planowałem parę akapitów o niej napisać.
Dodatkowo Blizzard ma w planach Remaster Starcrafta. Poprawiona zostanie grafika, rozdzielczość zostanie zwiększona oraz zostanie dodanych kilkanaście nowych lokalizacji w tym polska!


Poprawiona wersja ma być płatna, cena nie jest jeszcze znana. Warto śledzić postęp prac na oficjalnej stronie: https://starcraft.com/pl-pl/

wtorek, 11 kwietnia 2017

Steamgifts? O co chodzi?

Czy kiedykolwiek po zakupie bundla z grami zastanawiałeś się co zrobić z powtórzonymi kluczami? Oczywiście można jest sprzedać na popularnym portalu aukcyjnym, forum portalu o grach, czy (od niedawna) na bazarze (https://bazar.lowcygier.pl/) lowcowgier. Ewentualnie powtórki można też oddać, znajomemu albo nieznajomemu i tutaj z pomocą przychodzi steamgifts.




Jego filozofia jest dość prosta – logujemy się za pomocą konta steam, po czym otrzymujemy dostęp do giveaway’ów. Dostępność jest zależna od naszego poziomu na steamgifts. Zaczynamy oczywiście od poziomu zerowego, a żeby zdobyć kolejne sami musimy pomyślnie oddać określoną liczbę gier. Pisząc pomyślnie mam na myśli zgodnie z regulaminem (czyli między innymi żadnej gry która była dostępna kiedykolwiek za darmo – za takie rozdawnictwo dostajemy blokadę slotu, a zaczynamy od 4 slotów. Blokadę dostaniemy również wtedy gdy nagle skasujemy akcje), w dodatku obdarowany musi nam wystawić potwierdzenie, że kod działa. Oczywista sprawa, że im wyższy poziom tym mniej użytkowników, więc przykładowo jeżeli ktoś rozdaje grę AAA i jest ona dostępna tylko dla osób z 9 levelem chętnych będzie o wiele mniej niż gdy jest dostępna dla wszystkich albo od pierwszego poziomu. Wygrany kod będzie widoczny w aplikacji, natomiast w przypadku gift link dostaniemy na maila podanego w steamgifts.

Na steamgifts mam 1 poziom (brakuje mi jeszcze trochę do 2, pomimo 6 rozdanych gier), konto od roku, a wygrałem tam już 15 gier, w tym jedną (Civilization Beyond Earth) z losowania, w którym brało udział ponad 5 tys. użytkowników. Z reguły trafiam gry niszowe, bądź rozdawajki od producenta, gdzie rozdawanych jest 20-30 tys. kopii danej gry. Oczywiście możemy się jednorazowo zgłosić do ograniczonej punktami (300pkt) liczby giveawayów. Wartość punktowa danego tytułu uwarunkowana jest o jego ceny na steam. A punkty dopiero po upływie pewnego czasu odnawiane.

Portal bierze pod uwagę gry, którymi możemy być zainteresowani oraz naszą listę życzeń. Ma również możliwość odrzucenia wyświetlania tytułów, które już posiadamy w bibliotece. Jeżeli trafimy grę której nie chcemy po prostu klikamy reroll i portal wylosuje inną osobę. Niemile widziane jest rozdawanie gier, które wygraliśmy.

Wyklikanie” portalu zajmuje około kilku minut, a myślę, że warto, bo prędzej czy później coś trafimy, a miło jest dostać co za darmo. Jeszcze przyjemniej jest rozdawać coś co nie jest nam potrzebne.

czwartek, 6 kwietnia 2017

Czy netbook na jednordzeniowym Atomie w 2017 roku ma jeszcze jakikolwiek sens?

Kilka miesięcy temu wyciągnąłem netbooka z szafy celem weryfikacji czy ten sprzęt ma jeszcze jakikolwiek sens w codziennym użytkowaniu. Netbook nie zaskoczył mnie i w zasadzie na tym mógłbym skończyć ten tekst pisząc kategoryczne: NIE! Jednak bez argumentacji to nie to samo.
Najpierw zacznę od przedstawienia sprzętu, którego recenzje zamieściłem prawie 6 lat temu TUTAJ
Specyfikacja komputera to:
Atom N455 @ 1.6GHz z technologią HT,
2GB RAM DDR3 1333MHz,
zintegrowana karta Intela GMA3150,
HDD 250GB 5400 obr.

Korzystając z darmowej aktualizacji zmieniłem w nim Windows 7 starter na Windows 10 Home. Początkowo sądziłem, że wolna praca netbooka związana jest z Windowsem 10, lecz po powrocie do poczciwej siódemki było jeszcze gorzej. Windows 10 radzi sobie lepiej w przypadku sprzętu o słabych parametrach. Trzeba jednak mieć na uwadze, że gdy nowy system pobiera i instaluje aktualizacje w tle praca z netbookiem jest prawie niemożliwa.

1. Internet dla cierpliwych.
Jeżeli pragniecie używać tego, jakże dumnego sprzętu, do przeglądania internetu to uzbrójcie się w ogromne pokłady cierpliwości. Do przeglądania internetu korzystałem z przeglądarki Chrome oraz Edge (ten ostatni działa troszkę lepiej, ale nie jest to kolosalna różnica). Co irytuje? Rozdzielczość 1024x600 (do której większość stron zwyczajnie nie jest już przystosowana) oraz to, że o ile jedna karta ze stroną daje radę (no powiedźmy, że dwie też), to więcej zakładek znacznie spowalnia komputer i nawet nawigacja na witrynach WWW może być powolna.
Przy okazji internetu warto wspomnieć jeszcze o youtube, który zabija ten procesor rozdzielczością 480p, a często nawet 360p. Jest co prawda pewien sposób, aby yt przeglądać na kiepskim sprzęcie w wysokiej rozdzielczości, ale o tym innym razem.

2. Filmy? Nie wszystkie.
Niektóre kodeki podobnie jak yt zabiją Atoma. Nie jest to kwestia tylko rozdzielczości, ale kodeków, do których należą: H264, H265 oraz HEVC. Przy takim kodowaniu możemy mieć problem z płynnością wyświetlanego obrazu. Dzieje się tak, ponieważ Atom nie ma bezpośredniego wsparcia dla tych kodeków. Próbowałem w kilku różnych programach z lepszym bądź gorszym efektem końcowym, jednak do płynnego odtwarzania sporo brakowało. Istnieje jednak oprogramowanie, które przyspiesza odtwarzanie filmów kodowanym HEVC, jednak jest ono płatne, więc nie testowałem go.
Na pewno jednak obejrzymy większość filmów w rozdzielczości SD przy starszym kodowaniu.

3. Pobór prądu.
Wbrew pozorom również nie jest taki niski. Ostatnio miałem okazję zmierzyć domowe urządzenia watomierzem i np. taki netbook, gdy chodzi na maksymalnych obrotach (co robi to praktycznie cały czas, ponieważ procesor nie daje rady przetworzyć wszystkiego) pobiera 30W, to mniej więcej tyle co nowy laptop przy przeglądaniu internetu, a wydajność tego drugiego jest o niebo lepsza.
Czas pracy na baterii, który kiedyś robił wrażenie, dziś już nie powala. 4-5 godzin pracy na baterii, a przy maksymalnym obciążeniu 3 godziny, jest spotykane w nowych pełnowymiarowych laptopach, ba czasem baterie pozwalają nawet na 7 godzin pracy.

Ok, to do czego się nadaje netbook?
Przy dużych pokładach cierpliwości i wyrozumiałości netbook nada się do przeglądania poczty, newsów oraz oglądania youtube w 240p.



Pomimo wszystkich wad znajdą się i zalety – sprzęt jest lekki i poręczny i bądź co bądź 4 godziny na baterii trzyma. Idealnie sprawdza się jako komputer do pisania, oglądania starych „divx’ów”, słuchania muzyki (również poprzez Spotify), czy grania w stare gry w niskiej rozdzielczości (np. Age of Empires, Starcraft, Diablo, Diablo II).

czwartek, 30 marca 2017

Darmowe grafiki na stronę

Tym razem polecam kilkanaście stron na których znajdziemy grafiki darmowe. Takie, które bez oporów możemy wykorzystać na naszych witrynach. W większości przypadków obrazy są dostępne w wysokiej rozdzielczości.


Przykładowe zdjęcie z Unsplash


poniedziałek, 27 marca 2017

Czy warto składać retro PC?

Kiedy napaliłem się na stworzenie retro PC nawet nie zastanawiałem się nad sensem tego pytania, ba nawet go sobie nie postawiłem. Szybo przejrzałem olx, znalazłem interesującą mnie ofertę blisko mojego miejsca zamieszkania po czym umówiłem się na odbiór ze sprzedającym. Za 70 złotych nabyłem: 



Celerona 900 
384 MB RAM
GF2MX 
monitor LCD 14’ 1024x786 

Nie jest to może rasowy retro PC, ale wydatek rzędu kilku stów, za bądź co bądź archaicznego Pentium I albo Pentium II, ewentualnie 486DX, wydawało mi się lekką abstrakcją.

Nie chciałem też bardzo starego PC działającego pod MS-DOS z nakładką Norton Commander. Wolałem nakładkę Windows 98. Dlaczego? Cóż, po pierwsze mam mało gier bezpośrednio pod MS-DOS, które nie włączają się pod Windows 98. Po drugie chciałem mieć interfejs graficzny.




Problemy z retro PC zaczęły się już podczas instalacji Windows 98. Początkowo wyzwaniem było znalezienie bootowanlej kopii Windows 98 (okazało się, że Windows 98 jest już abandoned i jego obraz jest dostępny w sieci za darmo https://winworldpc.com). Następnie chciałem stworzyć dyskietkę systemową, ale nie miałem dyskietki. Później, gdy już miałem bootowalną wersję 98 i uporałem się z jej instalacją pojawił się problem z milionem sterowników. Gwoździem do trumny okazał się domyślny brak wsparcia dla USB w Windows 98, a gdy wydawało się, że wszystko jest gotowe to Windows zaczął sypać błędami.

To wszystko skłoniło mnie do refleksji, że składanie retro PC jest bezcelowe. Pragniemy powrotu do tamtych czasów, ale tak naprawdę to tylko piękne, nostalgiczne wspomnienia. Gdy już wróciłem do tych czasów to okazało się to bolesne – sprzęt jest głośny, Windows 98 upierdliwy, a gry w korelacji z Windowsem bardziej wybredne, pomijając już że owe gry nie są tak wspaniałe jak je zapamiętaliśmy.

Nie jestem teraz pewien czy chciałem wrócić do tamtych czasów. Póki co retro PC stoi w kącie i rośnie na nim warstwa kurzu. Niemniej jednak mam gotową maszynę, na której mogę odpalić klasyki, z którymi do tej pory był problem nawet pod DOSBOX, czy maszyna wirtualną,czy trybem zgodności w XP.


środa, 15 marca 2017

Czytelnicze podsumowanie roku 2016

Po moim wcześniejszym narzekactwie na „W cieniu prawa” Mroza, czuję się zobowiązany do przedstawienia drugiej strony medalu, czyli najlepszych trzech książek jakie przeczytałem w 2016. Starałem się, aby były to książki świeże (tzn. najlepiej z roku podsumowania), jednak nie było to możliwe w stu procentach.

Ósme życie – tom I (dla Brilki)

Niesamowita opowieść o gruzińskiej rodzinie i ich perypetiach podczas dwóch wojen światowych, a następnie epoce stalinizmu. Także o tym jak groźna może być gorąca czekolada. Fantastyczna, pełna łez narracja prowadzona z perspektywy kobiet (choć jest także jeden mężczyzna). Według mnie najlepsza książka 2016 roku (bo w tym została wydana polska wersja). Trzeba jednak mieć na uwadze, że jest to książka obyczajowa, momentami dramatyczna oraz historyczna przez co nie każdemu może się spodobać. W listopadzie został wydany drugi tom, nie miałem jeszcze okazji go przeczytać, jednak na pewno w tym roku to zrobię.

Link do lubimyczytac



Królowie przeklęci – tom I

Nie jest to tegoroczna książka, na tle pozostałych wręcz archaiczna. Odkryłem ją dopiero w 2016 dzięki polskiej reedycji. Królowie przeklęci to książka historyczna opowiadająca o losie rodziny królewskiej w średniowiecznej Francji (Kapetyngów). Jest tu wszystko czego potrzeba dobrej opowieści: zdrada, intryga, miłość, zabójstwo, spiski. Nie bez powodu okrzyknięto ją „prawdziwą Grą o tron”. Osobiście uważam Królów przeklętych za powieść lepszą od gry o tron. Tę książkę czytało mi się zwyczajnie przyjemniej i na pewno sięgnę po tom II oraz III w tym roku.





Wioska morderców

Niemiecki thriller, w którym młoda policjantka stara się odkryć kulisy tajemniczej zbrodni w ogrodzie botanicznym. Śledztwo doprowadza ją do wioski okrytej tajemnicą. Pierwsze skojarzenie z książka, które mi przyszło na myśl to Zwierzogród (początkowe podobieństwo bohaterek oraz ten ogród botaniczny), ale historia jest naprawdę mroczna. Akcja rozkręca się wolno, ale klimat jaki buduje książka później wynagradza początkowy powiew nudy. Solidny thriller, który na pewno warto przeczytać.

wtorek, 21 lutego 2017

Co z tym Aero2?

Przed końcem roku 2016 osoby, które dalej korzystały tylko z Aero2, jako jedynego połączenia z internetem przeżywały chwile grozy. Jeden osobnik nawet napisał do Premier, aby Państwo zafundowało mu internet, ponieważ jego nie stać na płatny dostęp do internetu w jakiejkolwiek formie. Można o tym przeczytać pod tym linkiem. Swoją drogą zastanawiam się jak trzeba być zdeterminowanym, aby w dobie taniego internetu (oferty zaczynają się od 20 złotych miesięcznie), używać darmowego Aero2 ze wszystkimi utrudnieniami (tzn. download 512kb/s, upload 128kb/s oraz zrywanie połączenia co godzinę wraz z wpisywaniem uciążliwego capatcha celem przywrócenia połączenia).


Jak się później jednak okazało Aero2 zostanie jeszcze z nami na co najmniej 3 lata, a prawdopodobnie jeszcze dłużej. Jest to dobra wiadomość nie tylko dla ludzi nad wyraz cierpliwych, ale i też dla osób które korzystały sporadycznie z internetu Aero2.
Zwłaszcza, że od pewnego czasu można w Aero2 nabyć atrakcyjne pakiety danych bez uniedogodnień. 500MB za 2 złote, 3GB za 5 złotych oraz 30GB za 30 złotych. Wszystkie obowiązują przez 30 dni od momentu zakupu. Warto wspomnieć, że po zakupie pakietu prędkość wzrasta do maksymalnej jaką udostępnia nasz modem oraz dostępny zasięg Aero2. Oczywiście najszybsze połączenie zapewni zasięg i modem LTE.
Osobiście polecam pakiet 3GB za 5 złociszy, który często kupuję, gdy internet mobilny jest niezbędny.

Płatne pakiety Aero2

Co jeśli jednak mamy tylko darmowy dostęp z ograniczeniami i pragniemy ściągać plik, której nie damy rady pobrać w godzinę? (np. ważący 200MB). Przez zwykłą przeglądarkę akcja pobierania zostanie przerwa i będzie trzeba pobierać plik od nowa. Oczywiście można spróbować pluginów przeglądarki, ja jednak wolę odseparowany manager pobierania. Z mojej strony polecam Free Download Manager. Program podzieli plik na części i w przypadku rozłączenia będzie można wznowić pobieranie.


Patrząc na to ile osób korzysta z Bezpłatnego Dostępu do Internetu oraz na przystępność oferowanych pakietów danych życzę oczywiście nam wszystkim, aby Aero2 było dostępne jak najdłużej.

czwartek, 16 lutego 2017

O tym dlaczego nie mogę już patrzeć na książki Remigiusza Mroza

Wszystko zaczęło się od facebooka i youtube. Najpierw przeczytałem wiele opinii znajomych na facebooku o twórczości Mroza. Były to głównie lakoniczne teksty typu "godne przeczytania". Pomyślałem wtedy, że dopiszę Mroza do listy książek "must have". Jakiś czas później trafiłem na pozytywne recenzje jego książek, na kanałach youtube które subskrybuje. Nie widziałem, więc na przeszkodzie niczego, aby po którąś z książek Remigiusza sięgnąć.

Jakież było moje rozczarowanie, gdy przeczytałem Kasację. Nie zrozumcie mnie jednak źle – książka nie była zła, wręcz przeciwnie była poprawna. No właśnie poprawna, a przez ten cały "hype" nakręciłem się na jakieś arcydzieło. Tymczasem dostałem coś co dobrze czyta się ot tak po prostu, najlepiej na kibelku. Mógłbym przytoczyć oczywiście szereg argumentów dlaczego tak uważam, ale nie zrobię tego, bo to nie seria o duecie prawników mnie zniechęciła.
Po „takiej sobie” Kasacji przeszedłem do Zaginięcia, które znowu mnie zaskoczyło – książka była wg mnie dużo lepsza od Kasacji. Zmęczony jednak niesamowitymi przygodami Chyłki i Zordona zapragnąłem czegoś innego tego autora. Z racji, że "Behawiorysty" nie było w mojej bibliotece (notabene dostałem tę książkę pod choinkę - nadal czeka na lepsze jutro i chyba sobie długo poczeka), pożyczyłem "W cieniu prawa" i…

Źródło: lubimyczytac.pl

Załamałem się. Do tego stopnia mnie ta książka odrzuciła, że mam awersję "na Mróz" (akurat na czasie). Nie będę streszczał fabuły książki, ponieważ można ją przeczytać na lubimyczytac.pl pod tym linkiem. Zamiast tego przytoczę argumenty czemu według mnie powieść jest tragiczna:

1. Książka jest po prostu nuda, akcja się wlecze, niepotrzebnie przeciąga. Już po pierwszych 50 stronach dostałem napadu ziewania.

2. Autor nie ma pojęcia o epoce którą opisuje. Jest początek XX wieku, akcja rozgrywa się na terenach zaboru austriackiego. Kobiety wtedy nie miały praktycznie żadnych praw (dopiero zaczynały o nie walczyć), a tutaj już w jednej z pierwszych scen Sofia (o ile dobrze pamiętam imię) rozkazuje swojemu przyszłemu teściowi, panu domu, a ten jej słucha. Przez taki zabieg powieść traci na autentyczności.

3. Odniosłem wrażenie, że kończy się trzy razy. Tak jakby autor sam nie wiedział co robi, a później zrobił niby z tego trzy "księgi". Zresztą w samych podziękowaniach autor napisał, że pierwotnie była to część jakiejś pracy dyplomowej, ale (niestety) znajomi przekonali go do transformacji tego w powieść.

4. Fabuła nie jest odkrywcza - schemat od biedaka do milionera.

5. Ciężko polubić głównego bohatera. Chyłka była postacią bardzo barwną, Zrodon był pierdołą, a Eric Landecki... Raz jest ofiarą, potem zachowuje się jakby nie miał żadnych skrupułów, a na końcu to już sam nie wiem o co mu chodzi.

Dobra, ale tak naprawdę po co ja się tak ekscytuję? Książka jest po prostu słaba, a ja drążę temat.
Dlatego, że krew mnie zalewa, jak widzę zachwyty nad tym tytułem na lubimyczytac.pl albo w vlogach na youtube, więc muszę zaprezentować swój punkt widzenia. Według mnie jest to najgorsza książka Mroza jaka przeczytałem do tej pory, ba nawet napiszę więcej – jest to najgorsza książka jaką przeczytałem w 2016 roku. Nawet „Dziewczyna z pociągu” nie rozczarowała mnie tak bardzo. Być może dlatego, że od początku wszyscy trąbili, iż książka jest kiepska.


Dla odmiany, żeby nie było, że jestem narzekacz, to w kolejnym poście o książkach napiszę o najlepszych książkach jakie przeczytałem w 2016 roku. Jasne nie każdy się musi zgadzać z moją opinią - w końcu jest subiektywna :-)

czwartek, 9 lutego 2017

Aktualizacja do Windows 10 po 29 lipca 2016

29 lipca 2016 Microsoft oficjalnie zakończył kampanię darmowej aktualizacji do Windowsa 10 dla użytkowników siódemki oraz ósemki. Wiele osób odetchnęło wtedy z ulgą, ponieważ zniknęła nękająca nakładka Microsoftu zachęcająca do aktualizacji. Co prawda można było ją usunąć dezinstalując część aktualizacji, lecz po pewnym czasie i tak wracały, bądź powstały nowe na ich miejsce. Ostatnio producent Windowsa przyznał się nawet, iż przesadził trochę przy "promocji" darmowej aktualizacji.

Bezpłatna aktualizacja jest nadal możliwa


Co jednak jeżeli pragniemy zaktualizować Windowsa do 10? Nadal możemy to zrobić! Co więcej legalnie.

Najprościej wejść na oficjalny link Microsoftu dotyczący aktualizacji. Od niedawna pozycjonuje się on nawet ładnie w Google, jednak wrzucę go też tutaj:


Cześć osób twierdzi, że musimy skłamać aby legalnie zaktualizować Windowsa, ponieważ przyznajemy się, że korzystamy z technologii ułatwień. Czy naprawdę nikt nie korzystał w Windows z narzędzia "Lupa"? Nawet jeżeli nie, to włączcie je i wypróbujcie. Gotowe, skorzystaliście, nie skłamiecie.

W dalszym etapie ściągniecie program z witryny MS, który wykona aktualizacje automatycznie (identycznie jak miało to miejsce przed 29 lipca 2016). Instalator ma tendencje do zawieszania się na poziomie 99%. Problem rozwiązuje ręcznie wyłączenie usługi Windows update, a następnie restart komputera i rozpoczęcie aktualizacji od początku.

Drugim sposobem na aktualizację jest pozyskanie płyty instalacyjnej Windowsa 10. Nie jest to trudne, w wyszukiwarce bez problemu zajdziemy stronę producenta gdzie po podaniu klucza seryjnego ściągniemy płytę. No dobrze, ale skąd wziąć klucz? Jak donoszą niektóre źródła, wystarczy obecny klucz Windows 7 lub 8.1. Przyznam się, że tego sposobu nie testowałem, ale jestem skłonny uwierzyć w jego powodzenie. Microsoft zapowiadał, że jeżeli ktoś zaktualizuje Windows 7 lub 8 do 10, jego obecny klucz licencyjny stanie się również kluczem dla 10. Wydaje mi się, że z czystego lenistwa nikt w MS nie założył automatu, który sprawdzałby, czy dany klucz został zaktualizowany. Wrzucono po prostu do bazy listę wszystkich kluczy do Windowsa 7 i 8.

Dobrze, ale dlaczego w ogóle Microsoft umożliwił taką aktualizację pomimo zakończenia akcji?
Po pierwsze, część osób twierdzi, iż MS jest rozczarowany wynikami akcji darmowej aktualizacji. Początkowo zakładano, że ponad 80% użytkowników Windows wręcz rzuci się na nowy system za darmo. Tak jednak się nie stało. Może to być jeden z powodów dla których aktualizacja jest obecna dalej, lecz już nie w tak nachalny sposób (Microsoft wstydzi przyznania do mniejszego zainteresowania darmowym Windowsem niż początkowo zakładano). 
Jakiś czas temu czytałem również artykuł gdzie rozwodzono się nad tym, że dziesiątka to android Microsoftu, że tak naprawdę ma być darmowy dla użytkownika indywidualnego, a zyski będą czerpać dopiero z marketu. Do tego ostatniego potrzeba jednak użytkowników, co też cichcem jest czynione.
Inni twierdzą, że powodem mogą być umowy OEM z producentami komputerów, którzy to płacą ogromne pieniądze za licencje dla Windows 10. Mogliby oni odmówić płacenia za coś co nadal oficjalnie jest za darmo.

Tak naprawdę to tylko spekulacje i oczywiście nie ważne jest jaki MS ma powód. Ważne jest to, że Windowsa 10 można mieć nadal za darmo mając dostęp do wcześniejszej ósemki, bądź siódemki. Oczywiście istnieje szansa, że darmowa aktualizacja zostanie wyłączona w każdej chwili, ale według mnie niewielkie są na to szanse.

Powrót do prowadzenia bloga

Jakiś czas temu tchnęło mnie, aby znowu zacząć publikować artykuły na blogu. Po ponad rocznej przerwie wracam na łono bloggerskie.
Tym razem nie będą to tylko teksty stricte o technologii czy komputerach. Mam zamiar rozszerzyć spectrum o moich kilka innych zainteresowań, czyli książki (tudzież ich recenzje), filmy oraz elektronikę. Ogólnie mam chęć popisać trochę także o swoich przemyśleniach na dane tematy, także bardziej będzie przypominało to blog :-).
Oczywiście artykuły o komputerach i technologiach nie znikną, będą się pojawiały dalej. Tym razem jednak stawiam bardziej na styl felietonów.


Liczę na to, że tym razem wytrwam w postanowieniu i będę pisał regularnie.